Zrujnowana Świątynia Vesci

Arai Ralza · Wysłany: Pią 21:56, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Dowiedział się - zapewnił. - I próbował mnie z początku zabić własnymi rękami, ale się wywinąłem. No i zarządził, że mamy wziąć ślub, a w moim interesie leży, by odbył się on jak najszybciej.

Lori · Wysłany: Pią 22:20, 28 Gru 2007 Temat postu:

Briseis miała wielką ochotę się zapytać, czy to aby nie dlatego Ralza chce wziąć ślub z Riną, ale ugryzła się w język. Tak nie wypada.
- Nie przeszkadza jej twój zawód?

Arai Ralza · Wysłany: Pią 22:28, 28 Gru 2007 Temat postu:

Ralza pokręciło głową.
- Nie przeszkadza. Wiesz, dzięki temu się poznaliśmy. No i ostatnimi czasy mniej się łajdaczę - ona rozumie, że taką mam pracę, a bez tego straciłbym rangę kuzyna. Zresztą szukam sobie czegoś... bardziej godnego.

Lori · Wysłany: Pią 22:30, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Wspominałeś coś o tym - zauważyła. - Są jakieś... skutki?

Arai Ralza · Wysłany: Pią 22:31, 28 Gru 2007 Temat postu:

Ralza pokręcił głową, siadając na ołtarzu.
- Do niczego się nie nadaję - wyjaśnił.

Lori · Wysłany: Pią 22:34, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Czym zajmowałeś się przed przyjazdem do Ivath? - zapytała.

Arai Ralza · Wysłany: Pią 22:37, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Byłem armatorem - zaśmiał się demon. - I spiskowcem, ale to raczej można traktować w ramach hobby.

Lori · Wysłany: Pią 22:44, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Hm, to nie wchodzi tutaj w grę? - bardziej powiedziała niż spytała.

Arai Ralza · Wysłany: Pią 22:46, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Żadna z tych opcji nie wchodzi w rachubę - zauważył. - Do wybrzeża masz jakieś trzy tygodnie traktami, a spiskowanie mi nie wyszło na dobre. Szkoda, że do armii nie mogę się zaciągnąć.

Lori · Wysłany: Pią 22:56, 28 Gru 2007 Temat postu:

Briseis zmierzyła Araia wzrokiem, jakby miała powiedzieć "ano nie możesz", jednak nie odezwała się ani słowem.
- No i patrz, gdyby nie Hans... - westchnęła.

Arai Ralza · Wysłany: Pią 22:57, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Gdyby nie Hans, to co?

Lori · Wysłany: Pią 22:58, 28 Gru 2007 Temat postu:

- To byś nie żył. Wróciłbyś - zauważyła.

Arai Ralza · Wysłany: Pią 22:59, 28 Gru 2007 Temat postu:

Ralza skrzywił się smutno.
- Prawda. Ale zostawiłbym żonę i dziecko - dodał.

Lori · Wysłany: Pią 23:08, 28 Gru 2007 Temat postu:

- To jest dla ciebie aż tak ważne? - zdziwiła się. - Są rzeczy, które... erm... za które można zrobić wszystko. Wrócenie tam nie jest czymś takim dla ciebie?

Arai Ralza · Wysłany: Pią 23:11, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Jest - zgodził się. - Ale zachowałbym się jak ostatnia świnia, gdybym zostawił Rinę samą, nie sądzisz? A dla mnie te dwadzieścia lat to naprawdę nie jest duzo, żyję już o wiele dłużej.

Lori · Wysłany: Pią 23:15, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Dwadzieścia? - podchwyciła.

Arai Ralza · Wysłany: Pią 23:17, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Dopóki nasze dziecko się nie usamodzielni - sprecyzował. - Dłużej raczej nie byłem z żadną kobietą. No, pomijając fakt, że często miałem i siódemkę i ósemkę.

Lori · Wysłany: Pią 23:23, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Dwadzieścia lat z jedną osobą, o cholera - mruknęła, starając się wyobrazić sobie coś takiego. Nie, to raczej nie było możliwe.
Rzuciła papierosa na ziemię, zadeptując go butem.

Arai Ralza · Wysłany: Pią 23:57, 28 Gru 2007 Temat postu:

- Co "Cholera"? Nie wyobrażasz sobie stałego związku, tak?

Lori · Wysłany: Sob 0:06, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Nie wyobrażam - potwierdziła.

Arai Ralza · Wysłany: Sob 11:21, 29 Gru 2007 Temat postu:

Ralza pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Wiesz, rozumiem, gdybym ja to powiedział z moim stażem życiowym, ale ty? Nie chciałabyś mieć męża, a przynajmniej partnera?

Lori · Wysłany: Sob 19:59, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Dla ciebie dwadzieścia lat to nic - przypomniała. - Ja żyję jednak trochę krócej. Nie widzę siebie w roli kobiety, która codziennie budzi się u boku jednego mężczyzny, przy nim zasypia. On o wszystko wypytuje, jest o nią zazdrosny, każe sobie mówić wszystko. Rozmowy się im nie kleją, tematy stają się coraz bardziej wyszukane. Z czasem obydwoje się starzeją, ich towarzystwo im brzydnie, a samo słowo "seks" wprawia ich w zakłopotanie. Harują jak woły, tylko po to, by opóźnić moment, kiedy znów się zobaczą.
Briseis dokładnie opisałą Ralzie życie jej rodziców. Ale on nie mógł o tym wiedzieć, prawda?

Arai Ralza · Wysłany: Sob 20:39, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Ktoś ci bzdur do głowy nakład - zauważył demon, najbezczelniej, jak tylko sie da. - Osobiście miałem już pięć żon i zaliczam te małżeństwa raczej do udanych.

Lori · Wysłany: Sob 20:45, 29 Gru 2007 Temat postu:

Briseis, równie bezczelnie, zauważyła, że może to zasługa jego rasy.

Arai Ralza · Wysłany: Sob 20:47, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Co insynuujesz?

Lori · Wysłany: Sob 20:57, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Tylko przypuszczam.

Arai Ralza · Wysłany: Sob 21:22, 29 Gru 2007 Temat postu:

Demon uśmiechnął się krzywo.
- Raz wziąłem ślub z miłości - wyjaśnił. - A dwa razy była to ucieczka przed stosem. Ale i tak miałem udane małżeństwa - nie rzucaliśmy w siebie garnkami, nie wyrzuciła mnie nigdy za drzwi... A nie, raz mnie wyrzuciła - zauważył, chichocząc pod nosem.

Lori · Wysłany: Sob 21:44, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Musiało być zabawnie - przyznała. - Jednak każdy ma swoje przekonania: ty swoje, ja swoje. Na wskutek pewnych wydarzeń ich nie zmienię, więc... nie przekonasz mnie.

Arai Ralza · Wysłany: Sob 21:53, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Nie ma sprawy - zapewnił Ralza. - Nie zamierzam cie przekonywać, ani swatać, czuj się bezpieczna.

Lori · Wysłany: Sob 22:09, 29 Gru 2007 Temat postu:

- Już mi lepiej po tym twoim zapewnieniu - odparła.
Briseis rozejrzała się dookoła, szukając miejsca, gdzie może usiąść - zimny kamień wcale jej się nie podobał. Jednak po chwili, zrezygnowana, ulokowała tam swoje cztery litery.
- Poza tym, mało jest takich, których nie dziwi mój zawód. A, muszę przyznać, nie zrezygnowałabym z niego dla jakiegoś faceta.